II. PISTOLETY MASZYNOWE DO ZAKOŃCZENIA II WOJNY ŚWIATOWEJ.

II.1. Powstanie pierwszych pistoletów maszynowych we Włoszech i w Niemczech.

Pierwszy włoski wojskowy pistolet maszynowy to 9 mm Villar-Perosa wz. 1915. Była to broń niezwykła, złożona w istocie z dwóch, działających na zasadzie odrzutu zamka swobodnego i zasilanych z zakładanych od góry magazynków, pistoletów maszynowych, zaopatrzonych we wspólne tylce, dwójnóg i tarczę ochronną. Wkrótce okazało się, że taka broń nie jest w stanie zastąpić ręcznego karabinu maszynowego i produkcji zaprzestano. Zdobyte nad Piave pm Villar-Perosa zostały skopiowane przez Austriaków.

Potem pałeczkę przejęli Niemcy. Pierwszym seryjnie produkowanym pistoletem maszynowym z prawdziwego zdarzenia był MP 18.1 (Rycina 1) ( konstrukcji Hugo Schmeissera, który wprowadzono do uzbrojenia armii niemieckiej w kwietniu 1918 roku.

Konstrukcja MP 18.1 jest ucieleśnieniem prostoty - w drewnianej kolbie osadzona jest rura komory zamkowej, w której porusza się cylindryczny zamek o średnicy niemal równiej wewnętrznej średnicy rury. Za zamkiem na żerdzi osadzona jest sprężyna powrotna. Poniżej komory zamkowej umieszczono prosty, by nie rzec wręcz - prostacki, mechanizm spustowy, pozwalający na strzelanie tylko seriami. Na przedłużeniu komory znajduje się ażurowa osłona lufy, na której tylnym końcu sadzone jest gniazdo magazynka, a na przednim muszka. Najbardziej skomplikowanym zespołem broni był pudełkowo - bębnowy magazynek mieszczący 32 naboje. Powstał on z myślą o użytkowaniu w pistolecie Lugera z dostawną kolbą i składał się większej liczby części niż sam MP 18.1. Narzucony przez wojsko magazynek był bezsprzecznie piętą achillesową broni, przyczyniając się do wielu kłopotów z jej funkcjonowaniem. Duża masa i długi kadłub magazynka sprawiały, że MP 18.1 ulegał silnemu skręcaniu i strzelec musiał niepotrzebnie się wytężać, by go utrzymać prosto. Wykonany z cienkiej blachy kadłub części pudełkowej, która w Lugerze była całkowicie schowana w uchwycie, tu wystawał i często ulęgał uszkodzeniom. MP 18.1 strzelał z zamka otwartego, działając na zasadzie odrzutu zamka swobodnego. Jedyna siła zamykająca zamek była jego własna bezwładność. Zamek składał się z dwóch części - trzona i iglicy, które jednak poruszały się razem dociskane do siebie sprężyną powrotną. Ten podział zamka na dwie części pozostał charakterystyczną cechą niemal wszystkich niemieckich pistoletów maszynowych, z wyjątkiem Ermy EMP.

Po zakończeniu wojny Reichswehrze nie wolno było posiadać pistoletów maszynowych, ale pozwolono na ich używanie policji. Schmeisser mógł wtedy nareszcie wprowadzić do konstrukcji poprawki, rezygnacji z których wymusiła na nim w 1918 roku komisja wojskowa. Jego nowy pm miał sprężynę powrotną dużej średnicy, do której nie potrzeba było komplikującej rozkładanie żerdzi, znacznie bardziej skomplikowany mechanizm spustowy z przełącznikiem na ogień pojedynczy, a wreszcie, co najważniejsze, prosty i lekki magazynek pudełkowy w miejsce bębna do Parabellum. Jego nowa konstrukcja wykluczała wiele z uszkodzeń będących chlebem powszednim użytkowników poprzedniego pistoletu. Nowa broń otrzymała oznaczenie MP 28.II (Rycina 1) . Posiadane przez policję stare pistolety MP 18.1 przerobiono zmieniając gniazda magazynków na przystosowane do nowych magazynków.

Rozwiązania Schmeissera, użyte w obu pistoletach wyznaczyły drogi rozwoju tej klasy broni strzeleckiej na kilkadziesiąt lat naprzód.

II.2. Początki amerykańskich pistoletów maszynowych.

Inną od włoskiej i niemieckiej drogą poszedł rozwój amerykańskiego pistoletu maszynowego, którego pomysłodawcą, był generał John T. Thompson. Założył on własną firmę Auto-Ordnance, mającą zbudować karabin samopowtarzalny dla armii. Głównym konstruktorem w tej firmie był Oscar V. Paine. Thompson wybrał dla swej wymarzonej broni zasadę odrzutu zamka półswobodnego w oparciu o tzw. efekt Blisha, objawiający się tym, że pod dużym ciśnieniem metale miały do siebie przywierać. W trakcie prób okazało się, że jedynym nabojem, z którym zamek zbudowany w oparciu o to założenie działa, jest pistoletowy .45 ACP (11,43x23).

Niezrażony tym Thompson polecił Paine'owi, by zbudował pistolet maszynowy. Mimo wytężonej pracy, pierwsze prototypy gotowe były dopiero w listopadzie 1918 roku. Dostarczono je do portu z zamiarem wysłania do prób frontowych 10 listopada. Nazajutrz podpisano jednak zawieszenie broni, kończące I wojnę światową.

Mimo zakończenia wojny firma Auto-Ordnance dokończyła prace nad bronią i w roku 1921 wyprodukowano u Colta 15.000 kompletów części. Jedyne zamówienie jakie otrzymano, opiewające na 500 sztuk, pochodziło od Thomasa F. Ryana, bankiera i przemysłowca pochodzenia irlandzkiego, który finansował cały program od początku. Większa część tego zamówienia wpadła w ręce policji w Nowym Jorku, gdy ta aresztowała grupę bojowników IRA, wyruszającą do walki w Irlandii. To był zaledwie początek kariery Tompsona, która przyprawiła jego twórcę o przedwczesną śmierć w roku 1939. Jego pm stał się ulubioną bronią przemytników whisky i gangsterów okresu prohibicji.

Nie tylko gangsterzy korzystali z Thompsonów - coraz więcej policji i prowincjonalnych szeryfów kupowało je także. Korpus Piechoty Morskiej, zawsze znany z otwartości na nowinki w dziedzinie uzbrojenia, zakupił w roku 1926 kilkaset sztuk Thompsonów. Używały ich także prywatne straże przemysłowe, tłumiące krwawo strajki i zamieszki bezrobotnych w latach Wielkiego Kryzysu. 50 pistoletów wz. 1921 zakupiła w roku 1927 polska Policja Państwowa - jeden z nich do dziś zachował się w zbiorach Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w Warszawie. Mimo rosnącego popytu, pierwsza seria Thompsonów zalegała jeszcze w magazynach, gdy w Europie wybuchła II wojna światowa. Zamówienia na Thompsony z Francji i Wielkiej Brytanii zaczęły napływać dziesiątkami i do końca 1940 roku opływają na 200.000 sztuk. W tym samym czasie armia amerykańska, także wreszcie przekonała się do pistoletu maszynowego, czego już nie dożył niestety jego pomysłodawca.

Rosnące zamówienia doprowadziły do stopniowego upraszczania konstrukcji broni. Pierwotny Thompson wz. 1928 stracił swój charakterystyczny przedni chwyt pistoletowy na rzecz łoża a la karabinek. Ta wersja nosiła oznaczenie wz. 1928A1 (Rycina 2) Dalsze zmiany przyszły wkrótce - uproszczono celownik, zastępując skomplikowany, składający się z kilkudziesięciu części celownik Lymana zwykłą płytką z dziurką. Zaprzestano wycinania żeber chłodzących na lufie. Kolbę zamocowano na stałe. Wreszcie w roku 1942 dokonano zamachu na serce pierwotnego Thompsona - zamek. Zamek ten składał się z trzech części - trzona, rączki zamkowej i rygla. Trzon miał w swej przedniej części ukośne wycięcie, w którym poruszał się w górę i w dół rygiel z brązu, w kształcie litery H. Przy zamkniętym zamku rygiel opadał w dół po strzale zamek musiał wypchnąć go w górę, zanim możliwe było jego odrzucenie. Opóźniało to otwarcie na tyle, że pocisk był już poza lufą, gdy zamek się otwierał.

Z doświadczeń 20 lat używania pistoletów maszynowych wiadomo było, że opóźnienie to w sumie jest niepotrzebne, gdyż ciężki zamek bez rygli wystarcza w zupełności. Rezygnując ze starego zamka można było zaoszczędzić ponad 150 operacji, warto było więc spróbować. Nowy pistolet Thompsona - M1 - ze swoimi poprzednikami prócz sylwetki niewiele ma już wspólnego, ale za to był tańszy i lepiej odpowiadał warunkom wojennej ekonomiki. Wkrótce jednak i M1 okazał się za drogi, więc w roku 1944 produkcję zatrzymano całkowicie na rzecz Blaszanego Paskudztwa (Tin Gross), alias Smarownicy (Greasegun), jak wojsko ochrzciło pistolet maszynowy M3.

II.3. Pistolety maszynowe, w niektórych państwach europejskich.

Po okresie stagnacji w konstrukcji pistoletów maszynowych po I wojnie światowej, w latach 30, zaczął się okres ich intensywnego rozwoju. Zwykle punktem wyjścia były pistolety maszynowe Schmeissera, choć kilka firm próbowało na własną rękę zbudować coś bardziej oryginalnego. Hiszpanie stworzyli wówczas strzelającą seriami wersję pistoletu Mausera C/96, a firma Star zbudowała działający na zasadzie odrzutu zamka półswobodnego pistolet SI.35 (Rycina 3) i (Rycina 4) Fiński pistolet Suomi konstrukcji Aimo Lahtiego skopiowany został w ZSRR, dając początek serii pistoletów maszynowych PPD. We Włoszech powstał bardzo udany pistolet maszynowy Beretta M38A, kontynuujący linię pm tej firmy zapoczątkowaną, w roku 1918 a wyróżniającą się użyciem mechanizmu spustowego z oddzielnymi spustami dla ognia pojedynczego i maszynowego.

W Niemczech Heinrich Vollmer skonstruował pistolet MP 30, który w końcu. po 5 latach dalszych prac, wszedł do produkcji w firmie Erma jako EMP. Broń ta zaopatrzona była w unikatowy pneumatyczny opóźniacz, zmniejszający szybkostrzelność do ok. 500 strzałów na minutę.

W Polsce prace nad własnym pistoletem maszynowym rozpoczęto od przeprowadzenia prób porównawczych dostępnych konstrukcji zagranicznych, w wyniku których za wzór do naśladowania uznano niemiecki EMP. W roku 1938 gotowy był już pierwszy prototyp pistoletu maszynowego Mors (Rycina 5) , konstrukcji Jana Skrzypińskiego i Piotra Wilniewczyca, twórców pistoletu Vis. Ich broń w ogólnym zarysie podobna była do EMP, ale miała szybkowymienną lufę, inspirowaną Suomi, oraz oddzielne spusty dla obu rodzajów ognia, tak jak we włoskiej Beretcie. Prace nad Morsem przeciągnęły się do roku 1939 i w kampanii wrześniowej wzięło udział zaledwie 50 sztuk tej broni. Jedna z nich, z numerem seryjnym 38, została pozyskana w roku 1983 dla Muzeum Wojska Polskiego z Muzeum Armii Radzieckiej.

Vollmer, nie do końca zadowolony z przestarzałego już w momencie powstania EMP, pracował dalej i w roku 1938 na wspólne zamówienie broni pancernej i spadochroniarzy stworzył nowy pistolet maszynowy. Nowy MP 38 był bronią prawdziwie rewolucyjną - wykonany jedynie z metalu i plastiku, bez kawałka drewna, zaopatrzony był w odlany z aluminium chwyt, składaną kolbę, pionowy magazynek pełniący także rolę przedniego chwytu. Lufa pozbawiona była osłony, a podstawa muszki wraz z hakiem pod lufą zabezpieczały broń przed wciągnięciem lufy do wnętrza pojazdu w czasie prowadzenia ognia przez otwory obserwacyjne. Sprężyna powrotna chroniona była przed uszkodzeniem przez trzyczęściową teleskopową osłonę. MP 38. poręczny, składny i celny, szybko stał się bronią bardzo popularną wśród swoich użytkowników. Wkrótce jednak wyszły na jaw pewne niedostatki. Aluminium było potrzebne do produkcji samolotów, trzeba więc było zrezygnować z odlewania z niego chwytu. Wykonanie komory zamkowej, grubej rury z wybraniami odciążającymi, było zbyt czaso- i pracochłonne.

Brak bezpiecznika blokującego zamek w przednim położeniu prowadził do częstych wypadków. Ciężki zamek, opierający się na dość wiotkiej sprężynie cofał się pod wpływem nawet niewielkiej siły, a gdy cofał się więcej niż 5-6 cm mógł wybrać nabój z magazynka i go odpalić. Wystarczyło zeskoczyć z czołgu na ziemię, trzymając przy tym MP za lufę, aby spowodować wystrzał.

Te wszystkie niedociągnięcia naprawiono w MP 40 (Rycina 6) , drugiej wersji MP 38. Aluminiowy chwyt zastąpiono wygiętym z blachy, frezowaną komorę zamkową, zastąpiono zwiniętą, ze sztancowanej blachy, dodano także bezpiecznik zamka w przednim położeniu. Tego nowego wariantu wyprodukowano ponad 1.000.000 sztuk. Była to broń bardzo popularna wśród żołnierzy zarówno niemieckich, jak i alianckich. Prócz partyzantów, często sięgali po MP 40, także żołnierze koalicji, zastępując nimi swoje własne pistolety maszynowe.

II.4. Radzieckie pistolety maszynowe.

Początki pistoletów maszynowych w ZSRR sięgają roku 1926, gdy Fiodor Tokariew zbudował swoją broń, działającą na zasadzie odrzutu zamka swobodnego. Strzela ona nabojem rewolwerowym 7,62x38R Naganta, z wystającą kryzą. Ani ten, ani też konkurencyjny pistolet Diegtiariewa (zasilany z dysku, jak rkm DP) nie weszły jednak do użytku.

Pierwszym używanym w Armii Czerwonej pistoletem maszynowym był PPD 34 Diegtariewa. Był to też pierwszy radziecki pm zasilany prócz magazynka łukowego także z magazynka bębnowego, który potem stał się jakby znakiem firmowym tego typu broni w Armii Czerwonej. Po niemieckiej inwazji w czerwcu 1941, do produkcji przyjęto nowy pistolet maszynowy, konstrukcji Gieorgija Szpagina. PPSz (Rycina 8) był bronią dużo prostszą technologicznie niż PPD, jego komora zamkowa i osłona lufy wykonane były z jednego kawałka sztancowanej i zwijanej blachy, zgrzewanej punktowo.

Mechanizm spustowy, składający się z połowy części w porównaniu z mechanizmem PPD, wykonany był z komponentów blaszanych, a nie frezowanych ze stali w odróżnieniu od większości pistoletów maszynowych swego okresu, zamek PPSz nie wypełniał całego przekroju komory zamkowej. Takie rozwiązanie powodowało, że w pepeszy było bardzo dużo miejsca na zanieczyszczenia, co minimalizowało zagrożenie zacięciami.

Utrzymaniu broni w czystości sprzyjało bardzo proste i szybkie rozkładanie częściowe, wymagające zaledwie dwóch ruchów - otwarcia pokrywy komory zamkowej i wyjęcia zamka wraz z żerdzią sprężyny powrotnej. Masywna konstrukcja całości pozwalała na używanie pepeszy nawet jako maczugi, bez obawy o jej uszkodzenie. Lufy były wewnątrz chromowane, co podnosiło ich żywotność. Chromowanie przewodów było nie tylko kwestią przyzwyczajenia - od 1910 roku wszystkie rosyjskie lufy były chromowane wewnątrz - ale i konieczności, gdyż w warunkach polowych żołnierz rzadko miał czas na czyszczenie broni. Gdyby nie chrom, zapobiegający odkładaniu osadu z prochu i spłonek, gwint w lufie szybko zostałby wyrównany. Zwłaszcza, że pepesza miała bardzo dużą szybkostrzelność - ponad 1.200 strzałów na minutę - co sprzyjało erozji. W ciągu wojny wyprodukowano ponad 5.000.000 pepesz.

PPSz był bronią, typowo rosyjską, niezniszczalną i prostą. Działał bez zarzutu w każdych warunkach, nie bal się upału ani mrozu, kurzu, wody ani błota. Był także bronią bezpieczną dla użytkownika - od początku wyposażony był w bezpiecznik blokujący zamek w przednim lub tylnym położeniu, wkomponowany w rączkę zamkową.

Po wojnie, w miarę wypierania z jednostek liniowych przez AK, pistolety maszynowe PPSz hojną ręką rozdawane były wszystkim krajom satelickim, z których wiele uruchomiło swoją własną produkcję.

W czasie wojny w ZSRR powstał też drugi typ pistoletu maszynowego, konstrukcji Aleksieja Sudajewa. PPS narodził się w bardzo nietypowych warunkach - jego produkcję uruchomiono w oblężonym Leningradzie, na potrzeby obrońców miasta. Była to jakby krzyżówka MP 40 i PPSz - wykonana całkowicie z metalu i plastiku, ze składaną kolbą i chwytem pistoletowym, ale o prostszej technologii, zgrzewana i nitowana z blaszanych wytłoczek. Do PPS używano tylko magazynka łukowego na 35 nabojów, ale przy jego dużo niższej szybkostrzelności, bęben nie był niezbędny. Dzięki temu można było zastosować dużo prostszy i kilkakrotnie lżejszy magazynek dwurzędowy. Magazynek do pm Sudajewa, wzorowany na magazynku łukowym Diegtiariewa do PPD, był niezamienny z PPSz, którego magazynek oparty był na patencie Schmeissera. Z tego powodu produkcję PPS przerwano w roku 1945, w krótkim czasie pozbywając się wszystkich zapasów tych pistoletów na rzecz innych państw obozu socjalistycznego. PPS produkowano m.in. w Chinach (pm wz. 64) (Rycina 14) i w Polsce. W roku 1952 wprowadzono do produkcji w Polsce wersję wz. 43/52, zaopatrzoną w drewnianą kolbę. Pistolety PPS w obu wersjach są bronią nadal używaną w naszym wojsku i policji.

Przyjęcie na uzbrojenie AK zdawało się kończyć erę pistoletów maszynowych w ZSRR. Jednak rozwój jednostek specjalnych, dla których AK był bronią, zbyt dużą, spowodował renesans radzieckich peemów. Początkowo powstała jedynie zminiaturyzowana wersja AK-74, AKSU-74. Szybko jednak okazało się, że choć AKSU-74 dobrze sprawdzał się w wojsku, dla policyjnych jednostek specjalnych ma zbyt dużą moc rażenia, przebijalność i zasięg. Dużo korzystniejsze charakterystyki użytkowe wykazywał APS Stieczkina, ale z kolei było go za mało i on sam był za mały, a przez to niecelny i wymagający znakomicie wyszkolonego strzelca. Dla potrzeb grup antyterrorystycznych, które znacznie częściej zajmowały się jednak nie porywaczami samolotów, a zwykłymi uzbrojonymi bandytami, powstało kilka wzorów całkowicie nowych pistoletów maszynowych.

Już w latach 70, ogłoszono konkurs na mały pistolet maszynowy, do którego zgłoszona została m.in. konstrukcja Jewgienija Dragunowa (twórcy kb SWD), pm Kiedr. Konkurs pozostał wówczas nierozstrzygnięty, postanowiono zamiast pm przyjąć do uzbrojenia AKSU-74. Do projektu Dragunowa powrócono w 1992 roku i powstał bardzo udany prototyp. Broń działa na zasadzie odrzutu zamka swobodnego i ma mechanizm spustowy typu kurkowego. W odróżnieniu od większości pistoletów maszynowych zamek Kiedra pozostaje w tylnym położeniu po wystrzeleniu ostatniego naboju z magazynka. Ciekawe jest rozwiązanie celownika. Jest on ustawiony na stałe na 25 m. bardzo sensownie jak na broń strzelającą nabojem 9x18. Celownik ten zmienia konfigurację w zależności od konfiguracji broni. Przy strzelaniu z kolbą złożoną widoczna jest szczerbina, rozłożenie kolby powoduje, że jego miejsce zajmuje przeziernik. Do kompletu broni należy tłumik dźwięku. Nieznacznie zmieniony wariant Kiera na nowy nabój 9x18 PMM nosi nazwę Klin. Istnieje także drugi wariant tego pistoletu maszynowego, Klin-2, z gniazdem magazynka w chwycie i polimerową komorę zamkową. Czwartym pistoletem pochodnym od Kiedra jest Kiparis, zbudowany w tym samym układzie co broń Dragunowa, ale zaopatrzony w opóźniacz, dzięki któremu szybkostrzelność spadła do 600 strz./min. zamiast ponad 1.000, jak w Kiedrze. amerykańskiego pm Ares FMG, pistolet maszynowy przeznaczony do skrytego przenoszenia. W razie potrzeby chwyt wraz z magazynkiem składa się pod lufę i nakrywa kolbą, tworząc prostopadłościenne pudełko blaszane o wymiarach 270x90x32 mm. Ponowne przygotowanie do użycia zajmuje około 3 sekund. Istnieją trzy wersje tej broni: podstawowa PP-90, PP-90M (przystosowana do strzelania amunicją 9x18 PMM i PP-93, w której składa się tylko kolba.

Przekonanie o nieprzydatności AKSU-74 do służby policyjnej pociągnęło za sobą próby przekonstruowania go na broń bardziej odpowiadającą potrzebom policji. W ten sposób powstał pistolet maszynowy Bizon 2, broń działająca na zasadzie odrzutu zamka swobodnego, zasilana z leżącego pod lufą magazynka spiralnego wzorowanego na amerykańskich konstrukcjach firmy Calico. Magazynek ten mieści 67 nabojów 9x18 lub 9x18 PMM.

Jeszcze innym przedstawicielem grupy nowych rosyjskich pistoletów maszynowych jest Baksan, dzieło konstruktorów z Klimowska. Jest to broń typu eskortowego, następca APS, ale strzelająca nabojem 9x26 do pistoletu Giurza, o podwyższonej zdolności przebijania.

II.5. Brytyjskie pistolety maszynowe.

Brytyjczycy przez wiele lat ignorowali istnienie tej klasy broni strzeleckiej, do czego być może przyczyniła się zła sława, jaką okryły się pistolety maszynowe Thompsona w walkach gangów i starciach z IRA. Podobnie jak w przypadku Rosjan, trzeba było dopiero doświadczeń zebranych na własnej skórze, by przekonać kierownictwo armii do złożenia zamówienia na pistolety maszynowe. Problemem było tylko gdzie je zamówić, bo po upadku Francji najbliższym producentem pm były, nie licząc oczywiście Niemiec, Stany Zjednoczone. Zamówiono więc dziesiątki tysięcy Thompsonów, a jednocześnie gorączkowo rozpoczęto prace nad pm własnej konstrukcji. Za wzór posłużył niemiecki MP 28.11 Schmeissera, gdyż Brytyjczycy nie mieli na razie możliwości skopiować nowego MP 40.

Prace rozpoczęły dwie firmy - prywatna Sterling Armaments Company i rządowa Royal Small Arms Factory w Enfield. Pistolet firmy Sterling, zwany od nazwiska konstruktora Lanchesterem (Rycina 12) był bronią jakiej nawet w okresie pokoju wielu mogłoby pozazdrościć urody - pięknie toczone i frezowane części, kolba z najlepszego orzechowego drewna, mosiężne gniazdo magazynka. Jego konkurent z Enfield, autorstwa Sheparda i Turpina, w niczym nie był do niego podobny - prymitywna rura z giętej blachy z kolbą z prętów. Sten, gdyż taką nosił on nazwę, miał natomiast jedną niezaprzeczalną zaletę, która przeważyła ostatecznie szalę - wyprodukowanie 1 Stena kosztowało 5 razy mniej i trwało 5 razy krócej niż jego konkurenta. W warunkach wojny i gospodarki opartej na imporcie wszystkiego była to zaleta nie do pobicia.

Po krótkim okresie produkcji wersji Mk I i Mk I*, do produkcji weszła jeszcze bardziej oszczędna i pokraczna wersja - Mark II (Rycina 9) . Tych pistoletów wyprodukowano w czasie wojny kilka milionów sztuk, na potrzeby wojsk własnych i sojuszniczych, wiele tysięcy sztuk zrzucono dla ruchów oporu krajów podbitych przez Niemcy. Jego technologia produkcji była tak prosta że w krajach okupowanych (m.in. w Danii, Francji i Polsce) podjęto ich produkcję na miejscu.

Mimo iż Sten był bronią, skuteczną i użyteczną, nie cieszył się zbyt dobrą opinią wśród użytkowników. Był brzydki, jego wykonanie było wręcz prymitywne, niektóre firmy nawet nie zadawały sobie trudu, żeby oksydować czy fosforanować powierzchnię, tylko po prostu malowały gotowe Steny na czarno. Kłopoty ze Stenami nie były tylko natury estetycznej - brak bezpiecznika blokującego spuszczony zamek powodował częste wypadki, zbyt duża tolerancja wykonania gniazda magazynka powodowała, że niektóre magazynki wypadały z nich lub co gorsza przekaszały się, powodując zacięcia. By to wykluczyć zabroniono trzymania Stena za magazynek przy strzelaniu. Wydać taki zakaz było łatwiej niż go wykonać, bo poza magazynkiem nie bardzo było Stena za co złapać. Osłona lufy w Mk II była za krótka dla większości strzelców i albo parzyli się w dłoń łapiąc nagrzaną lufę, albo też kaleczyli sobie palce zamkiem, gdy mały palec zbyt daleko cofniętej dłoni niechcący wsunął się do okna wyrzutowego. Zaradzono temu w Stenie Mk III przedłużając osłonę i nitując przed oknem tarczkę, na której zatrzymywały się palce. Potem, w Mk V, zamontowano przedni chwyt pistoletowy. Same magazynki też często były źródłem kłopotów, gdyż ich szczęki, mimo wzmocnienia nakładką, łatwo się deformowały, co z kolej powodowało zacięcia. Strzelec miał kłopoty nie tylko ze złapaniem broni lewą, ręką - prawa też nie była przez Stena zbyt mile widziana. Pistolet aż do Mk V nie miał rękojeści, a wczesne kolby Mk Il nie dawały pewnego uchwytu. Dopiero w Mk V, który wszedł do użytku w roku 1944 starano się nadrobić wszystkie braki wersji Mk II, ale było już za późno. Żołnierze nie lubili Stenów i przy pierwszej nadarzającej się sposobności zamieniali je na MP 40 czy Beretty. O ich stosunku emocjonalnym do Stena świadczyć mogą popularnie nazwy Stenchgun śmierdzistrzał i Woolworth - dosłownie "Wart (funta) kłaków", nazwa sieci tanich domów towarowych i synonim tandety.

Wkrótce po wojnie Steny wyszły z użycia, zastąpione przez pistolety maszynowe Patchett firmy Sterling.

O ile regularna armia kręciła nosem na Stena, partyzanci w całej Europie szybko nauczyli się je kochać. I to nie tylko dlatego, że nie mieli innego wyboru. W odróżnieniu od Thompsona czy pepesz strzelał on tym samym nabojem co niemieckie MP, więc nie powodował kłopotów zaopatrzeniowych. Dzięki swej zwartej konstrukcji był łatwy do ukrycia. Prosta technologia pozwalała uruchomić produkcję nawet w garażu, gdyż komora zamkowa miała średnicę większości pompek motocyklowych dostępnych na rynku, które z powodzeniem służyły jako prefabrykat do produkcji Stenów. Zresztą w ich konstrukcji wprowadzano jeszcze dalej idące uproszczenia.

Polskie pistolety maszynowe KIS produkowane przez partyzantów Ponurego w Górach Świętokrzyskich nie miały kolb i osłon luf, miały za to chwyty pistoletowe. Warszawskie Steny z fabryki Jarnuszkiewicza (pompki motocyklowe, łóżka szpitalne i inne wyroby z rur - wieszaki tej firmy do dziś służą odwiedzającym Muzeum Narodowe w Warszawie) mają gniazda magazynka przylutowane na stałe w odróżnieniu od obrotowych angielskich. Ruchome gniazda służyły do zabezpieczenia broni przy przenoszeniu - po wyjęciu magazynka obracało się gniazdo o 90°, w ten sposób zabezpieczając przed oddaniem przypadkowego strzału i zabrudzeniem wnętrza. Pomysł okazał się chyba nieszczególnie szczęśliwy, gdyż z tak zabezpieczonego Stena nie dawało się oddać także jak najbardziej zamierzonego strzału w razie nagłego zetknięcia z nieprzyjacielem. Zanim w Mk II wprowadzono bardzo prosty bezpiecznik zamka w przednim położeniu - przedłużoną rączkę zamkową przetykało się przez otwór w przeciwległej ściance komory zamkowej - Stenach produkcji francuskiej z Gnôme-Rhone stosowano obejmujący komorę pierścień z blachy z wycięciem na rączkę zamkową. Duńskie Steny miały komory spustowe frezowane z bloku a zamkowe wykonane z ciężkich rur hydraulicznych ze szwem.

Dla grup dywersyjnych produkowano także ograniczoną liczbę wytłumionych pistoletów maszynowych Mark II(S). Pistolety te zaopatrzono w specjalne, krótkie i nawiercone lufy, umieszczone w długiej cylindrycznej obudowie z przegrodami. Tak przerobiona broń strzela zadziwiająco cicho zwykłą amunicją - w ostatecznej wersji Mark (S) odmianie Mk V, z odległości 15 m bardziej było słychać ruch zamka niż sam wystrzał. Z uwagi na przegrzewanie się tłumika zalecano prowadzenie z Mk II(S) i innych odmian wytłumionych jedynie ognia pojedynczego.

Sten doczekał się docenienia go z chyba najmniej spodziewanej strony, gdy w roku 1944 Niemcy zaczęli produkować dla Volkssturmu pistolety maszynowe MP 3008, wzorowane na Stenie, ale zasilane z magazynka od MP 40, umieszczonego pionowo.

Podobną drogą poszli konstruktorzy polskiego podziemia tworząc Błyskawicę. Ten skonstruowany w roku 1943 przez inż. Wiesława Zawrotnego i Sebastiana Wielaniera z Warszawy peem, był kompilacją Stena (ogólny układ rozwiązania), MP 40 (chwyt pistoletowy, składana kolba, pionowy układ magazynka) i własnych rozwiązań. Broń ta zasilana była z magazynka od Stena, ale umieszczonego pionowo i pełniącego rolę przedniego chwytu, jak w MP 40. Inż. Wielanier skonstruował skuteczny bezpiecznik samoczynny, wyłączany przez włożenie palca między język spustowy, a dźwignię bezpiecznika. Dopóki dźwignia ta nie została odepchnięta od spustu był on zablokowany.

Błyskawica była dobrym pistoletem maszynowym prostym. o niewielkiej dzięki ciężkiemu zamkowi szybkostrzelności, choć z uwagi na ograniczenia technologiczne trudnym do rozkładania. Z braku odpowiedniego wyposażenia spawy trzeba było zastąpić skręcaniem na śruby, brak precyzyjnych obrabiarek uniemożliwiał bagnetowe łączenie części. wymuszając użycie drobnozwojowych gwintów. Kolba jest zbyt krótka dla większości strzelców, co jest skutkiem użycia krótkiej komory zamkowej. Wielanier zrezygnował z niepotrzebnej komplikacji, jaką było użycie w Stenie mechanizmu spustowego z przełącznikiem ognia, na rzecz prostego mechanizmu umożliwiającego jedynie ogień seryjny.

II.6. Dalszy rozwój pistoletów maszynowych w USA.

Wobec nietechnologiczności Thompsona i fiaska prób jego dalszego uproszczenia, Amerykanie musieli rozejrzeć się za nowym pistoletem maszynowym. Różne firmy w USA produkowały pistolety dla walczących w Europie aliantów, ale ich broń nie była w niczym lepsza ani prostsza od Thompsona. Armia amerykańska tymczasem nie miała dalej etatowego stanu pistoletów maszynowych. Auto-Ordnance i Savage, wytwarzające Thompsony rozbudowywały się, ale ich możliwości były ograniczone, a cała ich produkcja na lata do przodu była zakupiona przez Brytyjczyków.

Korpus Piechoty Morskiej wprawdzie kupił trochę Thompsonów w roku 1926, ale była to kropla w morzu potrzeb, bo tymczasem Korpus rósł jak na drożdżach. Trzeba było dokona interwencyjnego zakupu pistoletów Reising M50. Te jednak, jak się okazało, doskonale działały tylko w fabryce, w polu natychmiast odmawiając współpracy. Gdy wreszcie w 1943 roku, dostawy M1 i M3 pozwoliły na zastąpienie M50, Korpus podjął desperacką decyzję - zabrane z jednostek pm M50 zrzucono z urwiska do Pacyfiku. Inny produkowany wówczas w Stanach pistolet, Unitek Defence UD42, nie nadawał się dla wojska z uwagi na to, że z myślą o potrzebach Brytyjczyków zbudowano go na nabój 9x19, a nie .45 ACP. UD kupowane były natomiast zarówno przez SO, jak i OSS z przeznaczeniem dla ruchów oporu w Europie i Azji. M2 George’a Hyde’a przyjęto do uzbrojenia na krótko, ale wycofano zaraz po wprowadzeniu M3. M3 powstał w wyniku prac nad nowym pistoletem maszynowym, mającym zastąpić w armii Thompsona. Jego twórcami byli George Hyde z firmy High Standard, produkującej pistolety maszynowe dla państw południowoamerykańskich już od połowy lat 30, oraz Frederick Sampson, główny technolog firmy Guide Lamps Division of General Motors Co, wybitny specjalista w dziedzinie masowej produkcji i technologii tłoczenia.

Wychodząc od MP 40 i Stena w krótkim czasie stworzyli oni pistolet maszynowy, który choć pozbawiony elegancji Thompsona, kosztował ułamek jego ceny i powstawał w o wiele krótszym czasie. Komora zamkowa wraz z chwytem powstała przez zgrzanie dwóch wytłoczonych z blachy połówek. Wewnątrz poruszał się zamek i osadzone były dwie symetryczne żerdzie ze sprężynami powrotnymi, pełniące jednocześnie role wodzideł zamka. Blaszana pokrywka, mocowana sprężynującym kablem spustu mieściła mechanizm spustowy i rączkę zamkową w postaci korby, za której pomocą odpychało się zamek w tylne położenie. Komora zamkowa z przodu zamknięta była nakrętką lufy. Broń strzelała z zamka otwartego, zasilanie odbywało się z magazynka o pojemności 32 nabojów, niezamiennego z Thompsonem. Pistolet wyposażony był w wygiętą z drutu kolbę. a przyrządy celownicze trudno nazwać precyzyjnymi nawet z dużą dozą dobrej woli.

M3, bo takie oznaczenie wojskowe otrzymała ta broń, spotkał się z równie nieprzychylnym przyjęciem wśród żołnierzy co Sten. Nie dość, że był brzydki to jeszcze pierwsze serie nie miały nawet zaczepów do pasa, co zmuszało do ciągłego trzymania M3 w ręku. Po wyjęciu magazynka, z wysuniętą kolbą do złudzenia przypominał warsztatowe smarownice i tak też ten pistolet ochrzczono. I znów podobnie jak ze Stenem - w polu okazało się, że jest to broń w zupełności wystarczająca, a nawet bardziej niezawodna od czułego na zabrudzenie i wymagającego częstego smarowania Thompsona. M3 w odróżnieniu od Thompsona miał wewnątrz bardzo dużo miejsca na piasek, który w razie dostania się do mechanizmu opadał po prostu do wnętrza chwytu czy osłony mechanizmu spustowego. Przed nadmiernym zabrudzeniem chroniła pokrywa okna wyrzutowego, osadzona na zawiasie i zamykana, gdy broń nie była używana. Występ blaszany wewnątrz tej osłony pełnił rolę bezpiecznika - przy zamku w tylnim położeniu nie pozwalał mu opaść mimo ściągniętego spustu, a przy zamku w położeniu przednim nie pozwalał mu się cofnąć, załadować, odpalić naboju od np. uderzenia broni o ziemię. Kłopoty z częstym ukręcaniem rączki zamkowej przy próbie przeładowania z zamkniętą pokrywą okna spowodowały, że w nowej wersji M3AI (Rycina 11) , z roku 1944 cały zespół rączki zamkowej zlikwidowano. Zamiast tego powiększono okno wyrzutowe i wycięto otwór w zamku, w który po prostu wkładało się palec i odciągało zamek.